sobota, 22 czerwca 2013

#7.Przyszłość?



Hej :) Dziś kolejne przemyślenia. Tym razem na temat przyszłości.
Przyszłość - w liniowej koncepcji czasu jest to część linii czasu, która dopiero ma się wydarzyć. Część czasoprzestrzeni, w której zawarte są wszystkie zdarzenia, które jeszcze nie miały miejsca, ale się wydarzą. "

Przyszłość.. tak. Z pewnością każdy z Was, gdy był mały w pewnym sensie myślał o przyszłości, planował ją. Ja także. Mogę się założyć, że duża część z Was (dziewczyn) chciała być nauczycielką, tancerką, gwiazdą, piosenkarką. Ja też :) Chłopcy wiązali swoją przyszłość z ... byciem astronautą, prezydentem, sportowcem czy gwiazdą rock'a. To był bardzo fajny okres w naszym życiu. Robiliśmy to co chcieliśmy. Nie byliśmy oceniani za wszystko co robimy. Śmiaiśmy się dużo częściej. Byliśmy... szczęśliwi. Niczym się nie przejmowaliśmy, a kiedy w wieku 6. lat zrobiliśmy coś złego, to każdy machał na to ręką i mówił "to tylko dziecko". Tak, tak było, ale teraz?

Teraz... Jesteśmy oceniani. Mówią nam "masz już te ...naście lat! zachowuj się przystało jak na swój wiek". Wymagają od nas dużo więcej. Planują nam przyszłość. Chcą byśmy dobrze reprezentowali rodzinę, nazwisko. Byśmy byli lekarzami, prawnikami, wybitnymi sportowcami, bądź świetnymi muzykami. Ale jaki jest w tym sens, skoro to nie my decydujemy o naszym życiu? 

Nie jestem materialistką, więc mam na to trochę... mam do tego dystans. Uważam, że skoro się uczymy, nie powinniśmy jeszcze tak bardzo poważnie myśleć o przyszłości. Osobiście zazdroszczę w pewnym sensie osobom, które już w gimnazjum czy nawet podstawówce odkrywają swoje talenty, przykładają się bardziej w niektórych dziedzinach, z którymi kiedyś będzie związana ich planowana praca. W podstawówce miałam koleżankę, która od chyba czwartej klasy chodziła do szkoły muzycznej. Najwidoczniej ma talent. Poszła do gimnazjum muzycznego i bardzo dużo czasu poświęca na kształcenie się w tej dziedzinie. Ale muzyka to bardzo niepewna przyszłość. Tak samo jak sport. Chodzisz na treningi, poświęcasz się, starasz, dajesz z siebie wszystko, ale nikt nie zagwarantuje ci, że zdołasz się z tego utrzymać. Dlatego uważam, że warto mieć czasem wyjście awaryjne w postaci kształcenia się w dziedzinie, która da nam stabilne życie. Uważam jednak, że najważniejsze jest to jak my się z tą pracą czujemy. Nie wyobrażam sobie, że miałabym przez całe życie siedzieć za biurkiem przy papierach, mimo, że mogłoby mi to dać tą stabilizację o którą walczy każdy po zakończeniu studiów.

 Uważam, że w życiu powinno się robić coś, co daje nam szczęście, i w czym będziemy czuli się spełnieni. Oczywiście, że jest mało takich zawodów, dlatego powinniśmy szukać. Szukać i rozwijać się w różnych dziedzinach. Inaczej nie znajdziemy pasji i być może nie odkryjemy zawodu na pozór nudnego, ale w efekcie przynoszącego nam spełnienie, szczęście i dostatnie życie. 

Ale przyszłość to nie zawsze tylko praca. Dla mnie chyba najważniejsza jest miłość. Bo co to za życie bez miłości? Bez poczucia jakiegoś wsparcia. Bez domu, który rzeczywiście jest dla nas domem, a nie miejscem, w  którym śpimy, po czym o 7. rano wychodzimy zaspani i zmęczeni do pracy, która daje nam spełnienie. Jakie to życie, skoro wybieramy karierę zamiast miłości? Uważam, że tutaj powinna być równowaga. Nie powinno się "przynosić" pracy do domu. To moim zdaniem niszczy człowieka. Jest w stresie, że nie uda mu się zrobić jakiegoś planu w pracy i nie dostanie premii. 

Bardzo wiele osób po studiach, które znalazło pracę, wybiera karierę zamiast rodziny. Tak bardzo oddaje się firmie. Czuje spełnienie. Dom jest dla niego hotelem, ponieważ tylko tam śpi, a po kilkunastu latach oddanej pracy coć się tam psuje. Czuje się niedoceniany. Narzeka, że całe życie oddał firmie, a na koniec dostaje "kopa w dupe". Ale to tylko kolejna wielka korporacja. Tutaj nie ma miejsca na jakieś sentyment do pracownika. Liczy się kasa, nie uczucia. I wtedy, dopiero po takim załamaniu człowiek po 30. roku życia stwierdza, że to wszystko było oparte tylko na pracy. Nie ma rodziny, żadnego hobby. Oddał się w 100% karierze, która jak widać nie była aż tak ważna. 
Nie mówię tutaj, że wybranie kariery jako najważniejszej jest czymś złym, bo jest na pewno wielu ludzi, którzy świetnie na tym wyszli. Wiele singli, którym odpowiada to życie. Nie mam nic przeciwko, skoro nie potrafią żyć w związku, lub po prostu uważają to za niepotrzebne.



                               Proszę o komentarze i wyrażenie swojej opinii :) 

1 komentarz:

  1. Hej:*
    Zapraszam Cię do wzięcia udziału w moim konkursie:)
    Szczegóły na blogu!;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń